sobota, 6 kwietnia 2019

Ile warte jest ludzkie życie?

Chciałabym się w końcu wybudzić z tego potwornego koszmaru, który niszczy mnie doszczętnie. Od kilkunastu godzin jestem cieniem, wyszłam z siebie i nie chcę póki co wracać...
Ile warte jest ludzkie życie? Czemu nie doceniamy go na co dzień? Czemu nie doceniamy bliskich nam osób, które mamy pod ręką? 
Na myśl nasuwa mi się tysiące pytań... Niestety nie potrafię sobie racjonalnie odpowiedzieć na żadne z nich. 
Zawsze rodzina była dla mnie najcenniejsza, nigdy nie było nic bardziej ważnego, nigdy nikomu nie zawdzięczałam tak wiele, jak rodzinie. 
Nigdy nie sądziłam, że taka tragedia przytrafi się właśnie nam. Rodzinie, która zawsze była ze sobą zżyta, która potrafiła wiele dla siebie nawzajem poświęcić, która po prostu dzieliła się miłością.
Do niedawna jeszcze wierzyłam w karmę, byłam pewna, że istnieje, że wraca. Teraz, kiedy najbardziej potrzebowałam, aby to dobro do mnie wróciło - dostałam od życia niewyobrażalnie bolesny policzek. 
Na świecie codziennie dochodzi do ludzkich tragedii, wypadków, dramatycznych historii. Czasem aż włosy jeżą się na skórze, ale mimo to, nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, co czują ludzie, którzy w tych traumatycznych przeżyciach biorą udział. Nie jesteśmy tego wszystkiego świadomi, póki osobiście nas to nie dotknie. Szczerze mówiąc wolałabym tego nie doświadczać. Nikt by nie chciał.
Telefon o pierwszej w nocy z informacją o wypadku był jedną z gorszych rzeczy, która spotkała mnie w życiu. Nie wiedziałam wówczas jeszcze o tym, że mój ukochany brat stracił życie. Miałam wielkie pokłady nadziei, że wszystko skończy się szczęśliwie. Modliłam się, ryczałam, waliłam rękoma w ścianę - żeby  tylko Bóg mnie usłyszał. Żeby sprawił jak za dotknięciem magicznej różdżki, że wszystko okaże się tylko niepotrzebną histerią. Niestety.
W szpitalu okazało się, że został przywieziony tylko mój wujek. Prosiłam panią rejestratorkę, aby przejrzała wszystkie możliwe szpitale. Tłumaczyłam sobie, że pewnie przewieźli go do innej placówki. Okazało się, że niestety nie ma go w systemie. Kilka minut później, dowiedziałam się, że mój najstarszy, kochany brat, stracił na miejscu wypadku swoje młode, pełne perspektyw życie. 
Nie zasłużył na to. Nikt nie zasługuje na śmierć. Tym bardziej człowiek młody, który był zdrowy, miał kochającą rodzinę, dziewczynę, dobrą pracę, pasje oraz marzenia. 
Minęło tak naprawdę kilkanaście godzin od najbardziej bolesnej wiadomości w moim życiu, ale już czuję brak jego obecności. Nie dowierzam. Nie chcę chyba jeszcze w to wierzyć. Natomiast jestem świadoma, że tak naprawdę najgorsze przede mną, przed nami... Kiedy już oficjalnie pożegnamy mojego braciszka, wtedy dopiero dotrze, że już nigdy więcej nie będę spierać się z nim, kto w tym tygodniu sprząta łazienkę lub kto pomyje naczynia... 
Mam żal do siebie samej, że nie potrafiłam czasem z Nim usiąść i po prostu porozmawiać. Mam żal o to, że mówiłam czasem przykre rzeczy, że potrafiłam wściekać się o drobnostki. Teraz już nie jestem w stanie tego odkręcić. Dlatego warto cieszyć się z każdej wspólnie spędzonej chwili, bo nigdy nie wiemy, kiedy nadejdzie moment rozstania i pożegnania. Doceniajcie obecność bliskich wam osób i nie bójcie się okazywać uczuć....

Przerażające jest to, jak życie bywa nieprzewidywalne. Jaką krzywdę potrafi nam wyrządzić. Za tydzień mieliśmy świętować jego 26.urodziny. Miała być niespodzianka, miał być tort, miał być uśmiech i radość. 



Czułam potrzebę wrócenia tutaj na bloga, czułam potrzebę napisania postu. Wierzyłam, że to w jakiś sposób pomoże uporać mi się z tym bólem i cierpieniem, które ledwo dźwigam. Wiem, że teraz muszę być dzielna, muszę być podporą i wsparciem dla rodziców oraz młodszego brata. Muszę też zaopiekować się pieskiem - Leosiem, który był największą uciechą dla Krystiana. Czuję ogromną odpowiedzialność i wiem, że nie mogę teraz się poddać.

Chciałabym móc wyrwać się z tego snu. Chciałabym, aby to wszystko okazało się fikcją.
Mam niesamowity mętlik w głowie, pustkę w sercu i łzy w oczach. Dziękuję wszystkim, którzy okazują wsparcie, którzy są z nami, którzy modlą się za nas i Krystiana. Jestem bardzo wdzięczna. Nie sądziłam, że jest na świecie aż tylu dobrych ludzi. Dziękuję Wam bardzo.....