Wspieranie drugiego człowieka to jak towarzyszenie mu w wyczerpującej podróży, pełnej niechcianych myśli, niewygodnych uczuć, chwil zwątpienia, szukania celu i sensu życia.
W momencie, kiedy znajdujemy się w trudnej sytuacji życiowej, dopiero tak naprawdę wtedy możemy uświadomić sobie, jakimi ludźmi się otaczamy. Część będzie chciała dla nas jak najlepiej, wyciągnie do nas pomocną dłoń, a druga część, najzwyczajniej w świecie, odwróci się do nas plecami.
Gdybym kilka lat temu została zapytana, ilu mam przyjaciół, nie potrafiłabym zliczyć ich na palcach obu dłoni. Byłam wtedy zwariowaną nastolatką, nic mi nie dolegało, nie miałam żadnych, większych problemów. Wydawało mi się wtedy, że mam naprawdę cudownych przyjaciół, zawsze wszędzie chodziliśmy razem, byliśmy nierozłączni. To były beztroskie czasy, codzienne spotkania, ogniska, imprezy.
Kiedy okazało się, że poważnie zachorowałam, część znajomości z dnia na dzień po prostu się wykruszyła. Ludzie zaczęli udawać, że mnie nie ma, jakbyśmy nigdy wcześniej się nie znali. To było bolesne, ale dzięki temu, uświadomiłam sobie bardzo wiele. Na miano przyjaciela nie zasługuje osoba, z którą wspólnie chodzi się na imprezy, dzieli miłe i pozytywne chwile. Cierpienie jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia i to właśnie ono, powinno być próbą dla przyjaźni.
Największym wsparciem są dla mnie moi rodzice, jak również cała rodzina. W kryzysowych momentach mogę na nich polegać. Na co dzień, nie zawsze każdy z członków rodziny ma czas, aby zadzwonić do siebie, spotkać się i porozmawiać. Każdy ma swoje obowiązki i to w pełni zrozumiałe. Natomiast, kiedy zdarzają się trudne sytuacje, jak np. mój ostatni pobyt w szpitalu i operacja, cała rodzina jednoczy się w mgnieniu oka. To naprawdę piękne, kiedy ludzie potrafią rzucić wszystko inne na boczny tor i przyjechać w odwiedziny do szpitala oddalonego o 150km, bądź dzwonić codziennie z zapytaniem, czy czuję się lepiej.
Przyjaciele - śmiało mogę rzec z czystym sercem, że są najlepsi na świecie. Dają mi pozytywną energię, troszczą się i są dla mnie podporą. Podczas pobytu w szpitalu, codziennie mnie odwiedzali, chcąc umilić mi czas. Rozumieją w pełni moją sytuację i starają się mi pomóc.
Kiedy choroba daje w kość, wkradają się stany depresyjne i jest po prostu źle, wsparciem bywa również internet, a raczej grupa wsparcia z chorobą Crohna. Są tam ludzie, który chorują już wiele lat, są bardziej doświadczeni, zawsze wysłuchają, pomogą oraz dadzą niezły zastrzyk optymistycznego myślenia.
Wsparcie bliskich jest bardzo ważne, niezależnie od sytuacji, w której się znajdujemy. Człowiek potrzebuje otuchy zarówno w ciężkich chwilach, aby nie załamać się psychicznie, jak i w tych dobrych, długo wyczekiwanych momentach, aby było mu raźniej z myślą, że ktoś trzyma za niego kciuki i go dopinguje.
A Wy? Na czyje wsparcie możecie liczyć najbardziej? :)
PS Pod ostatnim postem, ktoś podsunął pomysł zrobienia wpisu na zasadzie Q&A, czyli pytania z odpowiedziami. Jeśli naprawdę bylibyście zainteresowani to możecie zadawać najróżniejsze pytania, które was nurtują pod tym wpisem, a w następnym zamieszczę je razem z odpowiedziami.
Buziaki!
____________________________________
INSTAGRAM: irrytacja
SNAPCHAT: irrytacja